Migawki z naszej wczorajszej wycieczki – spontanicznie, bardzo blisko i bardzo zaskakująco. Będziemy tam wracali, bo to potwierdzenie tego, co często powtarzamy – „Cudze chwalicie, swego nie znacie”. Oczywiście nasz poziom wiedzy o ogrodnictwie wzrósł natychmiast z 0 do 1000000 – i rzuciliśmy się kupować różanecznik Rasputin (!), jakieś magnolie, kosodrzewinę, sośnicę japońską, cyprysiki już poustawialiśmy w myślach wzdłuż ścieżki, tworzyliśmy w głowach kompozycje, rabatki, podsypywaliśmy grysem, mieszaliśmy z torfem… naaah – wolimy chyba wrócić tam jeszcze raz, bo jedyny ogród, jaki moglibyśmy zaplanować, to dziki jakiś: nasadzić po jednej sztuce wszystkiego i niech się wije jakoś.
